piątek, 3 czerwca 2016

11. Jedni w trasie.. a drudzy w tarapatach.

◇ C.
Do moich uszu doszła mnie woń intensywnie pachnących perfum młodej dziennikarki. Szczerze powiedziawszy, zaskoczyło mnie jej zachowanie. Kurczę, właśnie trzymałem w ramionach skąpo ubraną dziewczynę.. normalny pociągnąłby ją za sobą do swojej sypialni, a ja tylko wbijałem w nią wzrok jak swego rodzaju cielę, gapiące się na malowane wrota. Nie wiem do końca, jak się czułem w tamtej chwili. Zbulwersowany? Oburzony? Zaskoczony? Zdumiony? Ciężko było mi to stwierdzić.. Chociaż, z jednej strony, byłem pod podziwem. Udało jej się przechytrzyć moich czujnych ochroniarzy. Chwila. Co ona tam mamrocze pod nosem? Że są beznadziejni? Oni tylko wykonują swoją pracę, to typowe.

- O boże! On chciał mnie zgwałcić! Zabierz go ode mnie! - Cały czas płakała, mocno wczepiając pazurki w moje ubranie. Była bardzo przekonująca...

- Ale kto.. - skierowałem wzrok na dziennikarkę. - Któryś z nich? On?

- Ten pajac nieznający depilacji rąk! - zaczęła się zastanawiać, czy wie, kim jestem.

- Masz na myśli Frederica? - obserwowałem ją bacznie. Byłem przekonany, że coś kombinuje, jednak nie byłem pewny, czego takiego. - Co Cię tutaj sprowadza.. - walnąłem bezpośrednio. 


- Byłam przejazdem i myślałam, że napotkam tu mojego kuzyna Kyrre'ego...

- Nie ma go. - powiedziałem sztywno.

- Jak to go nie ma? - udała głupią - To gdzie jest?! - przydałoby się jej jakieś nowe ubranie, nie ukrywam, że się dziwnie czuję, kiedy paraduje z biustem na widoku. - Kiedy wróci?

- 18-tego października. Wtedy kończy trasę. - odparłem bezuczuciowo - A ja miałem pracować..

- Czemu jesteś taki oschły, hm? To nie moja wina, że masz debili na ochronę. Ale nie ma sprawy. Powiem wszystko Kygo, łącznie z tym jak potraktowałeś jego kuzynkę, której nie widział 10 lat! - wybuchnęła mi w twarz, po czym zasłaniając się torebką, bo nic innego nie miała, zaczęła cofać się w stronę drzwi z uniesioną głową.

- Niby co chcesz mu powiedzieć..? - spojrzałem na nią, jednak nie doczekałem się odpowiedzi z jej strony.

- Jeszcze śmiesz pytać, co?! - wybuchnęła - Spójrz tylko jak mnie potraktował twój palant! Niech się tylko Kygo dowie, że wysłałeś jego kuzynkę na ulicę w porwanej sukience! Zobaczymy, czy będziesz dalej taki bezuczuciowy! - po czym wyszła.

Będąc nadal lekko oszołomionym i zdruzgotanym całym tym zajściem, postanowiłem, że uprzedzę Kyrre'ego o wizycie tej jakże ekscentrycznej kobiety. Dokładnie zamknąłem drzwi wejściowe i poszedłem do swojego salonu, gdzie uruchomiłem swój multimedialny sprzęt. Po paru sekundach dzwoniłem już do swojego współpracownika na Skype'ie. Kiedy po drugiej stronie uzyskałem odpowiedź, na ekranie mojego laptopa ukazała się sylwetka mojego przyjaciela... bez podkoszulka. Znowu.

◆ K.

Widząc przychodzące połączenie internetowe, bez wahania przycisnąłem przycisk zielonej słuchawki na monitorze. Na swoje nieszczęście zrobiłem to tak szybko, że nie zauważyłem, kto do mnie dzwonił. Tym kimś okazał się nie kto inny, jak Conrad. Jako, że zawsze rozmawiam przez Skype'a z kamerką (jestem do tego przyzwyczajony, jako że głównie w ten sposób utrzymuję kontakt z rodziną), Australijczyk zauważył mnie po drugiej stronie bez górnego odzienia. Moja twarz automatycznie przybrała kolor dojrzałego pomidora, a z moich ust przez mikrofon przeszły ciche szepty:

- C-conrad..? Od kiedy Ty.. Uhmm.. sorry, daj mi sekundę.

Złapałem prędko leżącą obok czarną bluzkę i przełożyłem ją sobie przez głowę.

- Wyybacz.. po prostu znajomi nigdy do mnie nie dzwonią tak bez potrzeby..

- Oj, luz. - wykrzywił wargi w półuśmiechu. - Niech zgadnę, wybrałem zły moment? Po czy przed prysznicem?

- Eee.. po. - wydukałem. Rany, czy on zawsze musi mi to robić? - Coś się stało.? - usiadłem przed swoim Mac'em i poprawiłem swoje brązowe włosy ruchem dłoni.

- Dobra. Spytam wprost. Czy w Twojej rodzinie jest jakaś naprawdę nachalna i wścibska dziennikarka?

- Co? O co Ci chodzi? Dziennikarka, na dodatek wścibska..? Nie.. nie kojarzę nikogo takiego. Czemu pytasz?

- Bo chodzi o to, że.. dzisiaj ktoś mnie nawiedził w apartamentowcu. Półnaga laska, coś około 20 lat.

Że co, kurna? To ja ciężko haruję na mój sukces, jeżdżę po całym świecie, a on do naszego wspólnego mieszkania sprowadza dziewczyny nawet młodsze ode mnie..? No, tak.. przecież ja go nie kręcę, eh..

- I co w związku z tym.? - udałem obojętnego.

- Chyba nie kapujesz, co? Jej chodzi o Ciebie. Podawała się za Twoją kuzynkę.

- Zwariowałeś.. Nie mam kuzynek.

- Więc czego ona może chcieć?

- Myślę, że sensacji.. - i w tej samej chwili usłyszałem dźwięk kolejnej przychodzącej rozmowy. Tym razem był to Dillon. - .. ej, Condzik, ja.. ja muszę kończyć. Zgadamy się może kiedy indziej, co?

- Ktoś do Ciebie dzwoni, hm?

- Ta, Dillon. Po prostu.. mamy do omówienia jedną, bardzo istotną sprawę. Trzymaj się i pracuj na całego! - krzyknąłem, odbierając rozmowę od Francis'a.




- Hej, młody. - powiedział uśmiechnięty Amerykanin. - Więc jak? Wszystko gotowe? Masz pomysł na klip?

- Tak. - przytaknąłem. - Tajemnicza rudowłosa i nie odrywający od niej wzroku od pierwszego spojrzenia facet ...




◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇


Wybaczcie za tak długą rozbieżność między rozdziałami :D Ale nareszcie pojawił się pomysł na potoczenie dalszej fabuły w mojej głowie c: Postaram się teraz pisać częściej, ale niczego nie obiecuję c: Dziekuję wam za ciepłe przyjęcie mojej twórczości i jak zawsze, polecajcie / udostępniajcie, komentujcie, bym mogła zyskać większy rozgłos :D

Autorka.

sobota, 19 marca 2016

10. Dahll - Półtora miesiąca trasy to sterta nerwów! Ale wszystkiemu jest łatwiej stawić czoła, gdy wokół siebie masz zaufaną ekipę.

◇ K.
Nashville. Niesamowite miejsce. Pierwsze o niemalże ogromnym znaczeniu co Boom, gdzie po raz kolejny moje życie wykręci się do góry nogami.. Boże, ile bym dał, by Sewell był tu ze mną. Tymczasem musiałem zadowolić się towarzystwem Caleb'a Cornett'a. Yh, lepsze to niż nic. 
Jakoś do Thomas'a było mi bliżej do niego.

- Cześć. - nie zorientowałem się, kiedy brązowowłosy w niebieskiej czapce z daszkiem podszedł do mnie. - I co, zestresowany? Masz przed sobą gruby koncert, gościu. Set przygotowany?
- No jasne, inaczej musiałbym zasuwać z powrotem do LA po laptopa. Pewnie się domyślasz, że wolałbym uniknąć takiej sytuacji. - roześmiałem się.
- Haha, no jasne, że tak. Nikt by tego nie chciał. A już szczególnie nasz mene. Widziałeś go? Siedzi jak na szpilkach.  - ruchem głowy pokazał na Myles'a, który ze zdenerwowania przekładał nogę z jednego kolana na drugie.
- No, to aż do niego niepodobne. - przerzuciłem wzrok na krótkowłosego mężczyznę, 2 lata młodszego ode mnie.
- Wiesz, w sumie Endless Summer Tour to wielki przełom dla nasł obydwu. - powiedział Thomas. - Słyszałem, że mamy też z nią ruszyć po Europie. Ale oni dopiero to ustalają.
- Co Ty gadasz? Po Europie? - zdziwiłem się.
- Taa, Bukareszt, Warszawa, Praga, Amsterdam.. - zaczął wyliczać poszczególne miasta na palcach jednej ręki. - Z tego, co mówił Myles, kończysz u siebie 20-ego grudnia.
- Fakt. - stwierdziłem. - Tak późno? Myślisz, że pozwoli mi wziąć.. Conrad'a?
- O ile nagra coś więcej, to tak, pozwolę. - odezwał się, milczący przez ten cały czas, nasz menager. - Musi spełnić ten warunek, by zostać dopuszczonym.
- Co mu powiedziałeś, szefie? - ponownie zwróciłem wzrok na nieco poddnenerwowanego Amerykanina.
- Jak to co? Żeby wziął się za siebie. Możesz wybrać cztery koncerty, na których się pojawi. Chociaż nie, zaraz. Będzie z Tobą dwa razy w Norwegii, raz w Danii i raz w Szwecji. Swoją drogą.. czemu o niego pytasz? Chyba nic was nie..? - posłał mi podejrzliwe spojrzenie, a moje ciało niespokojnie zadrżało. Spróbowałem skłamać, jednak w efekcie skubnąłem się na niewielką głębokość w dolną wargę.
- N-nie.. skąd.. my.. gdzie by tam. 
Więc to już ustalone.. Faktycznie mamy trasę po Europie. Nie wiem, jak on to zniesie.. - prędko udałem zamyślonego, by nie wzbudzić przed chłopakami niepotrzebnych podejrzeń. 
- Jakoś będzie musiał. - odezwał się mężczyzna w kręconych włosach. - Hej, Kyrre.. wszystko gra.? - spytał cichaczem w moim kierunku. - To prawda.? - dodał jeszcze ciszej.
- M-może. - odszepnąłem mu, oblizując śladowe ilości krwi z warg.
- Dobra, już jest wszystko jasne? Mam dla Ciebie niespodziankę, Ty mój gwiazdorze. - zaśmiał się Shear. - Ktoś na Ciebie czeka w korytarzu.
- N-niby kto? - spytałem go, kierując się szybkim ruchem w stronę wspomnianego korytarza.
Po drodze doprowadziłem się do normalnego stanu.

Okazało się, że tajemniczym gościem był.. mój młodszy, przyszywany brat Sondre. Odkąd moje nazwisko stało się rozpoznawalne zarówno w Norwegii, jak i na całym świecie, praktycznie zaczynało brakować mi czasu na utrzymywanie kontaktów rodzinnych.
Chociaż, ze swoimi przyszywanymi rodzicami widziałem się dosyć często z uwagi na fakt, iż mój ojczym jest moim lokalnym promotorem.
Nareszcie inna osoba od Stubberud'a, która włada tym samym językiem ojczystym co Ty..

- Sondre! - krzyknąłem do niego, rozpromieniony. - Ty..Ty tutaj.? Nie sądziłem, że uda Ci się przylecieć! Sam jesteś? 
Młody chłopak, zbyt bardzo nie różniący się ode mnie wyglądem (co było zdumiewające, przecież mieliśmy zupełnie różnych rodzicieli), wskoczył mi w ramiona. 
- Kyrre. - wtulił się we mnie ciasno. - Tęskniłem.. - szepnął.
- Ja też.. - powiedziałem, nie odrywając od niego wzroku. - Gdzie są Jan i Mads..?
- Przecież z nim przyjechałem. - powiedział, utkwiając wzrok w moich jasnozielononiebieskich tęczówkach.

Jan. Tak właśnie nazywa się mój ojczym (a ojciec Sondre'ego) i jednocześnie mój norweski menager. Nie powiedziałbym, że darzę go za specjalnie zaufaniem, ale relacje pomiędzy nami są w porządku. Swojego czasu, moja matka popadła z nim w romans po ukończeniu przeze mnie 10. roku życia. Mimo, że był to dla nas obydwu ciężki okres, nie wpłynął on negatywnie na nasze wzajemne kontakty.

- Jan'em.. - zamyśliłem się, odrywając na sekundę wzrok od oczu brata. - Skoro tak mówisz.. gdzie on teraz jest? Muszę zamienić z nim kilka słów.
- Rozmawia z Myles'em. - powiedział chłopak. - Chciałem koniecznie Cię zobaczyć, nim wrócisz na Święta..
- Ja wszystko rozumiem, młody.. ale sam wiesz, teraz nie jest za bardzo dobry czas na odwiedziny. - zmieszałem się. - Ale oczywiście, nie mówię, że się nie cieszę, że przyjechałeś. - powiedziałem, stale trzymając go w ramionach.
- Kocham Cię, braciszku. - szepnął, tkwiąc kurczowo w moim uścisku.

***

- Jak mogłeś mnie pominąć przy układaniu trasy?! Wiedziałem! Jesteś za młody, by Ci powierzać tak odpowiedzialne zadania! - wrzasnął 48-letni mężczyzna, stojąc twarzą w twarz z moim amerykańskim promotorem. - Jak to się w ogóle stało, że taki typek jak Ty został menagerem mojego syna.. - zmierzył go wzrokiem, jednocześnie układając sobie w myśli kolejną ciętą ripostę.

Wada posiadania dwóch menagerów na dwie rózne części świata jest jedna. Brak wzajemnych przyjacielskich relacji i zdecydowanie zbyt duża różnica wieku.

- Bo Cię nie chciałem, Bjorgal! - ryknął młodszy z nich. - Ta część Endless Summer Tour jest moja, Ty masz Europę! Taka była umowa, którą ja, w przeciwieństwie do Ciebie, zaakceptowałem.
- Ale mnie nie obchdodzi jakaś cholerna Europa, rozumiesz to..? - odwarknął jego rozmówca. - Ja mam być przy nim zawsze, tak? Tak, jak byłem przez ostatnie 12 lat, kiedy jego tatusiek wolał siedzieć w tej swojej korpro! To samo obiecałem jego matce, a Ty go znasz niecły rok! 
- Ciebie nie obchodzi Europa, a mnie wasze relacje. - mruknął, odwracając wzrok od Jana. - Czy czas ma tu jakiekolwiek znaczenie? 
- Tak, ma, ponieważ czas pozwala lepiej poznać człowieka? Nie wiesz o Kyrre'im niczego. A ja wiem wystaczająco dużo, by chronić mu tyłek w każdej możliwej sytuacji. Więc jak? Zmienisz zdanie i pozwolisz mi jechać?
- Nie. - mruknął, uparcie trzymając się swojego zdania. - Nie, bo Sondre'ego nie możemy zabrać. Zabrakło nam miejsca w autokarach. - skłamał, by uciszyć mojego norweskiego przełożonego.
- O czym Ty chrzanisz, Shear? Nie macie żadnych autokarów!


- Jan! Myles! - zawołałem, przekraczając próg pokoju, gdzie znajdowało się dwóch mężczyzn. - Znowu zaczynacie, u licha?
- Kyrre..? My tylko dyskutowaliśmy. - zasłonił się mój ojczym.
- On zwariował, stary.
- Słuchajcie. Nie życzę sobie takich spin, okey? - odparłem stanowczo, posyłając tym samym obydwojgu przeszywające spojrzenie. - Albo się dogadacie, albo.. żaden nie jedzie.
- Jak to.. żaden? - wydukali z niedowierzaniem.
- Po prostu. Więc.. jak będzie? Kto jedzie, a kto zostaje?
- Ja zostaję z Tobą. - powiedział mój amerykański menager.
- Tak. Myles zostaje, a ja z Sondre'em wrócimy do Bergen.
- Idealnie.

***

Była 21, kiedy z Caleb'em przygotowaywaliśmy się do zagrania pierwszego koncertu na Trasie Niekończącego się Lata. Przed Exit In już tworzyły się pierwsze kolejki.
Bez przerwy miałem przed sobą wzrok, mojego najmłodszego brata, nieruchomo wbitego we mnie. Jego oczy, zresztą  jak moje, powstrzywały z trudem łzy. 
- Zaraz grasz.. - szepnął, starając się mnie objąć swoimi krótkimi rękoma. - Trzymaj się, braciszku.. tak się cieszę, że mogłem Cię zobaczyć, nim zaczniesz.
- Uwierz, że ja cieszę się bardziej. - powiedziałem, przytulając go na pożegnanie. - Widzimy się 20.12, pamiętaj.
- Przywieziesz mi coś.?
- Nie ma sprawy. Coś konkretnego?
- Wiesz dokładnie, czego potrzebuję najbardziej.

- Kyrre. - młodszy ode mnie mężczyzna wyrwał mnie z zamyślenia. -  Zrobimy tak, że wejdziesz 10 minut wcześniej. Caleb powiedział mi, że musi się jeszcze rozgrzać. 
- O tak. Jasna sprawa, szefie. Nie mogę się doczekać, jak zaprezentuję ludziom nowe dźwięki.
- Daj czadu. - klepnął mnie przyjacielsko po ramieniu, a ja wyszedłem na scenę, tym samym rozpoczynając swój set.
Pierwsze dźwięki "Firestone" pobudziły jednogłośnie tłum do działania.

Na pewno nie pozwolimy się latu tak szybko skończyć.





                                                                *** Wizja Violet ***

Gdy Kygo wyruszył w trasę bez swojego kochanka, już wiedziałam, komu zawrócę w głowie, aby tylko bliżej dostać do DJ-a. Dobra, to było podłe i musiałabym się nieźle napocić, aby się wszystko udało, ale korzyści będą z tego ogromne. Pod wieczór udałam się do apartamentu piosenkarza. 
No sorry, ale jestem najlepszą dziennikarką i byle ochroniarze mnie nie zatrzymają. Zmierzalam w stronę drzwi dumnym krokiem. Ubrana inaczej niż zwykle, co niestety mi się nie zbyt podobało... miałam na sobie krwiscie czerwona i ledwo zakrywajaca dupe sukienkę. Wysokie kremowe szpilki, duży dekolt w kształcie V, który kończył w połowie brzucha oraz duży kremowy kapelusz. Nie pytajcie skąd miałam na to kasę... Ale się opłacało. 
- Dokąd Pani się wybiera? To teren prywatny - odezwał się jeden z mięśniaków lub wieśniaków. Nie przyjęłam się tym i olalam jego słowa. Złapał mnie w talii, chociaż wiem, że specjalnie najpierw położył dłoń na moim cycku. Bezczelny palant. No ale o to chodziło.
- Proszę mnie nie dotykać! Jak Pan śmie?! Aaaa! Gwałciciel!!!! Zboczeniec!!! Zaczęłam go okladać torebką, a zebrany tłum chwycił go za ramiona i odciągnał od mojej osoby. Wow. Też nie wierzę, że się udało. Spokojnie przeszłam przez drzwi i ruszyłam w kierunku windy z satysfakcją na twarzy. Piknięcie alarmu i rozsunięcie się metalu uświadomilo mi, ze jestem prawie u celu. Przeszłam te kilka metrów korytarzem i ponownie zauważyłam ochroniarzy. Super! Po cholerę mu aż tyle? Co on myśli? Ze każdy na niego poluje jak ja ? 
- Pokój jest prywatny, była Pani umówiona? - wielgasna ręka zaslonila mi klamkę. - Tak byłam. Proszę zabrać tą wielką nieogoloną dłoń. Gwiazdki zawsze są wulgarne. Więc Czemu miałabym sama tego nie wykorzystać ? Nie byłabym Violet.
 - Pan Sewell nie uprzedzil mnie o gościach. 
- A musiał ? Jesteś jego mamusią? 
- Zapytam, czy panią przyjmie. 
Prawdziwy dżentelmen pomoglby kobiecie w potrzebie, wiec upuscilam torebkę i się schylilam po nią, jak oczekiwalam zrobił ten sam ruch. Nasze dłonie zlączyly się na pasku od torebki. Powoli się podnosilam i wtedy rozerwalam sobie sukienkę ukazując czarny, seksowny, koronkowy stanik. Ochroniarz był bardzo zdziwiony, bo skrawek materiału był w jego ręce. 
Zaczęłam ponownie krzyczeć i walić w drzwi. Płakałam i staralam się uniknąć spojrzenia ochroniarza. Drzwi sie otworzyły tak szybko, ze wyladowalam prosto w ramionach artysty. 
Musiałam załączyć improwizację. Nie pozostało mi nic innego niż wtulenie się w chłopaka, mocne objęcie go i skomlenie w jego koszulkę, jaką to ma okropna służbę.


◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆

Nareszcie pojawia się kolejny rozdział po jakże dużym odstępie czasowym :o :D
Najmocniej was przepraszam za taką rozbieżność w czasie, jednak nie było to zależne ode mnie :c

Dodatek 1. :
Dodatkowo, od kilku miesięcy opowiadanie firestonefanfiction jest dostępne również na serwisie wattpad :

- ://www.wattpad.com/myworks/61616113-%E2%97%86-przynajmniej-skradli%C5%9Bmy-wyst%C4%99p-firestone 
( tytuł to po prostu : ◆ Przynajmniej skardliśmy występ. Firestone ., gdyby wystąpił problem z linkiem )

Dodatek 2. : 
Wszystkim zainteresowanym tematami fantastycznymi polecam forum pomyslodawczyni postaci Violet :

Kiedy po raz pierwszy dociera do Ciebie wzmianka o tym zakątku, nie możesz uwierzyć w to, co słyszysz. Choć może jednocześnie tak naprawdę nie chcesz tego zrobić, bo to oznaczałoby, że Twój cały świat właśnie obrócił się w proch. Wszystko to, co dotąd wydawało Ci się jasne, nagle przestaje takie być. O zgrozo!, te wszystkie rzeczy, jakie były dla Ciebie tak bardzo niezrozumiałe, nagle zaczynają nabierać większego sensu. Wampiry... Wilkołaki... Hybrydy... Media... Anioły… Demony… Dobrze pamiętasz, ile czasu zajęło Ci oswojenie się z myślą, że gdzieś tam obok istnieje jakiś równoległy świat i że nie wszystkie opowieści mogą być tylko bajkami. Być może do tej pory przez Twoje ciało przechodzi niepokojący dreszcz, kiedy umysł podsuwa Ci różnorakie obrazy istot czających się w mroku, czyhających tylko na to, by zaatakować, kiedy wykonasz ten niewłaściwy krok. Być może jest też inaczej... Może to właśnie Ty jesteś jedną z "bestii", które w nocnych koszmarach widują nie siebie same, lecz łowców. W końcu odwieczna walka trwa i nie zawsze możesz podjąć własną decyzję o stronie, po której się opowiesz. Życie pisze własne scenariusze... Gdy zatrzymujesz się na krawędzi gęstego lasu, przymykasz na moment powieki. Oddychasz pełną piersią, gdy słyszysz ptasie trele, a przyjemne słońce oświetla Twoją twarz. Jest pięknie, jednakże... Czy będzie tak już zawsze? Otwierając oczy, dostrzegasz drewnianą tablicę :
- "Witamy w Mystic Falls!", witamy w miejscu, gdzie na jednego zwykłego człowieka przypada co najmniej dziesięciu nadnaturalnych i o połowę mniej łowców szykujących się do obrony. Witamy w prawdopodobnie najniebezpieczniejszym miejscu, w jakimkolwiek można się znaleźć. Witamy w Twoim nowym domu. Cieszysz się? » 
Forum powstało 24.01.2016r. » Czas na KS płynie jednocześnie z naszym realnym, więc nie trudno jest się do niego dopasować. Główna akcja ma miejsce w fikcyjnym miasteczku Mystic Falls, jednakże dostępne są również inne miejsca na świecie, gdzie można podróżować do woli. » Umiejętności postaci wyznaczane są poziomami, które można otrzymać za odpowiednią liczbę punktów fabularnych. Te natomiast otrzymuje się za różnorakie akcje postaci. » Nasza fabuła to połączenie elementów trzech seriali, jakimi są – Supernatural, the Vampire Diaries oraz Teen Wolf. » Zapewniamy jednak, że rozgrywka nie opiera się całkowicie na postaciach kanonicznych i są one traktowane jak bohaterowie autorscy. » Grę umilają – lub też nie – dwa konta Mistrzów Gry. Są to White Queen i Black King. Po nazwach możecie się zatem domyślić, że ich role nie są jednakowe. Warto się o tym jednak przekonać osobiście. » Rasami dostępnymi na forum są – zwykli ludzie, łowcy, media (odpowiedniki czarownic), wampiry, wilkołaki, hybrydy (mieszanki wampirów oraz wilkołaków), anioły i demony. Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z ich opisami. » Aktualnie na KS przeprowadzamy mini-event, o którym przeczytać można w tym temacie: 
Wszyscy serdecznie zachęcamy również do tworzenia postaci z poszukiwań: http://www.kingdom-soul.wxv.pl/topics24/143.htm » 
Zarówno administracja, jak i użytkownicy, chętnie udzielą odpowiedzi na nurtujące pytania.

Zapraszam was serdecznie do komentowania, polecania i udostępniania mojej twórczości. :D
Autorka.

środa, 16 grudnia 2015

Starsze-a. - Wyjaśnienie postaci tajemniczej pani dziennikarki.


* oczami fanki *


Wiadomość, że zwiał z paki była czymś głupim i na początku nie wiedziałam, czy to nie głupi żart. Oh, jakże by się jego historia sprzedała, gdyby dorwalo go paparazzi. Stałby się super sprytnym i inteligentnym kolesiem. Nawet mnie kręcą niegrzeczni chłopcy, swoją drogą ciekawe czy ma jakieś tatuaże.... mmmmm... Ale dość juz o tym. Musiałam poszperać. Już po godzinie w mediach huczalo, że uciekł i nikt go nie może znaleźć. Jasne..... co to dla mnie ? Takie gwiazdki nie potrafią sobie poradzić w życiu, a autostopów się boją. Menedżer by zapłacił fortunę, jakby jego gwiazda została porwana i żądano by okupu. Więc najprawdopodobniej wybrał jakiś środek publiczny. Tylko jaki? Pociąg czy bus? Usiadłam przed komputerem i sprawdziłam wszystkie możliwe połączenia. Busem miał by przesiadki, zanim by dojechał do Los Angeles, a pociągiem.... ani jednej! Zamknęłam netbooka i spakowalam go do plecaka. Chwyciłam telefon i aparat. Pożegnalam mamę i powiedziałam, że wrócę późno. Wiedziała,że dziennikarstwo to moja smykałka, więc nie zatrzymywala mnie. Życzyła tylko szczęścia. Popędziłam rowerem na stację. Miałam do niej rzut beretem, więc po kilku minutach byłam już na miejscu. Ukryłam się przy wejściu i obserwowalam kasy. Dziwne, że nie było tam żadnego fotografa ani policji. Przecież zawsze się pierw sprawdza środki transportu! Co za debile.... Ale za to może dorwę go i zasłużę na autograf lub buziaka? Przez własne rozmyślania przegapiłam mężczyznę, który przeszedł koło mnie. Był nerwowy i... no niech mnie szlag trafi. Nawet dobrze się ukryć nie umiał. Ciemne okulary nie zmieniłyby całego wizerunku. A on nawet nie zdjął czapki z głowy. Przecież to jak podpis czy odcisk palca. Podniosłam aparat do oka i porobiłam mu kilka zdjęć. Ale będę miała ubaw. Przyjaciółki mi nie uwierzą. Następnie, idąc za nim,wyciagnęłam telefon. Nie mogłam go stracić z oczu. Internet jest boski, gdy się chce zdobyć numery telefonów gwiazd czy ich adresy. Wybrałam numer do siostry Conrada, najpierw odrzuciła połączenie, pewno licząc ze to jakiś spamer. Ale ja nie mogłam odpuścić. Zakupiłam bilet i wsiadłam za nim. Wtedy właśnie odebrała. - Słuchaj, uciekł. I zmierza do Ciebie i Conrada - rozlaczyłam się. Chciała mnie namierzyć, to proszę bardzo. Mam się tym przejmować ? Ja ją kulturalnie ostrzegłam. A czy to przyjmie do siebie, to już nie moja sprawa. Minęłam drzwi, za którymi zniknął i spędziłam przy oknie cały czas podróży.



Nie mogłam go zostawić w takim momencie. Boże, ale będę miała artykuł. Za same zdjęcia dostanę tyle, że opłacę sobie całe studia z góry. A za niezłą historię dostanę pracę w jakiejś gazecie. Kolejny raz z marzeń wyrwał mnie stukot drzwi. To on! Wyciągnąć tym razem aparat było trudniej, ale poszczęściło się mi, gdy wpadł na niejakiego Robberta. Nie znam go, ale i tak mało mnie on obchodzi. Najważniejszy był mój Kyrre. Stałam tuż obok nich, a oni mnie nawet nie zauważyli. Telefonem nagrywałam cała rozmowę. Szumy sie usunie. Porobiłam kilka zdjęć i szybko uciekłam, nim paniusia stojąca koło nich zdążyła coś powiedzieć. Czekałam przy wyjściu z pociągu i kolejny raz miałam zamiar go śledzić. Dziwne, że nie znał adresu własnego kumpla. Nawet ja go znałam. Pojawiłam się na miejscu parę minut wcześniej niż on sam. Idąc za nim jak cień, fotografowałam, póki nie zniknął za drzwiami. Zdjęcia Conrada w szlafroku i w turbanie wyszły epicko. Już chciałam się zmywać, gdy dwóch silnych ochroniarzy zlapalo mnie za ręce i wykrzywiło mi je na plecach. Aż łzy wezbrały mi się w oczach. Następnie zapukali do ich drzwi. O Boże.... mam przejebane.


◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆


Dodaję fragment wyjaśniający wątek zdjęć oraz osoby śledzącej chłopców w przerwie między przygodami na pierwszej trasie koncertowej :D Później również pojawi się wzmianka, co Conrad robi tak naprawdę, podczas kiedy jego współpracownik przemierza Stany wzdłuż i wszerz :D




niedziela, 27 września 2015

9. Sewell - Specjalista od nachalności? To moje drugie imię. Naprawdę zadajesz durne pytania, stary..

◇ C.
Kiedy wróciłem do apartamentowca, po raz kolejny wziąłem do ręki tajemnicze zdjęcia, znalezione przeze mnie kilka dni temu na tylnich siedzeniach mojego auta. Po dokładnym przyjrzeniu się im dostrzegłem niemalże niezauważalny napis na jednym z nich. Był to dziewięciocyfrowy numer telefonu, którego właścicielem był zapewne autor bądź autorka zdjęć.
Postanowiłem odkryć, kim jest nasz szantażysta. Po wykręceniu numeru usłyszałem w słuchawce cichy, a zarazem subtelny, kobiecy głos.
- Halo? - powiedziała. - No proszę. Któż to dzwoni? Sewell senior? Wiedziałam, że predzej czy później się odezwiesz.
- Kim jesteś i dlaczego nas śledzisz. - mruknąłem.
- Nie Wasz interes.
- Chyba własnie nasz, bo nie przypominam sobie, żebym się zgadzał na zdjęcia do gazet. 
  Mnie czy też mojego przyjaciela.
Roześmiała się. - Jakiej zgody? Nie bądź śmieszny, Conrad. Już wszyscy wiedzą o Twojej niesłychanej charyźmie wobec Kyrre'ego. I zapewne wkrótce tez dowiedzą się prawdy o tym, co faktycznie jest między wami.
- Nie rozumiem, o czym Ty mówisz. Nic nas nie łączy prócz współpracy. - odpowiedziałem sztywno. 
- Tak, na pewno, a ja urodziłam się wczoraj. Zabieraj swoje łapy od Kygo! On jest mój, zrozumiałeś?! - wrzasnęla tak, że na sekundę musiałem odjąć telefon od ucha. Inaczej moje bębenki dostałyby szału.
- Kobieto, Ty jesteś jakaś chora! Nie jesteśmy, u licha, parą! - zupełnie przypadkiem ugryzłem się w język, kiedy dotarło do mnie, co przed chwilą powiedziałem. Parą? Cholera.
- Ale coś was łączy! I ja to udowodnię, zobaczysz!
- Niby co? Wspólny apartament? Lepiej zostaw nas w spokoju..
- Nie pozwolę, żeby on dał się Tobie zniewolić, słyszysz?!
- Bla, bla. Nie wsadzaj nosa w nie swoje sprawy. wścibska dziennikarko. Weź go sobie, jak tak bardzo Ci zależy. - machnąłem obojętnie ręką, kończąć połączenie.

 Opadłem na łóżko w swoim pokoju, przeglądając jeszcze wiadomości. Kiedy upewniłem się, że Kyrre nie napisał do mnie niczego nowego, wydałem z siebie ciche westchnięcie i przewróciłem obojętnie oczami. 
Gdyby nie fakt, że obydwoje mnie wkurzyli tamtego wieczoru, z jak największą ochotą poszedłbym na ten basen razem z nimi.
Przez całą noc czekałem na swojego przyjaciela. Wrócił, lekko podpity, o szóstej nad ranem.
- Kygo. - stanąłem w drzwiach, słysząc, jak wspina się po schodach.
- O, jejku.. Condzik.. Nie spałeś.?
- Nie, wolałem poczekać z tym, aż wrócisz. I tak nie mogłem zmruzyć oka. - odparłem.
- To ważne? To, co chcesz mi powiedzieć.?
- Raczej tak.. Ale myślę, że powinieneś odpocząć. Marnie coś wyglądasz. Mogę śmiało stwierdzić, że impreza się udała?
- Pewnie. - odparł. - Żałuj, że Cię nie było. No, ta.. ostatecznie nie byliśmy tam sami i trochę nas poniosło..
- Mhm.. spoko, nie wkurzam się. Wracaj do siebie.
- Co? Jak to? Poważnie.? - wbił we mnie zdezorientowane spojrzenie.
- Tak to. Uciekaj. - uśmiechnąłem się i wróciłem do siebie.

***

- Coooonrad!

Właśnie miałem zamiar napisać coś nowego, póki jego krzyk nie wytrącił mnie z równowagi.
- Czego. - mruknąłem, wbijając nieproszony do jego "rezydencji"
- Musisz mi pomóc.. - rychło w czas spostrzegłem, że jego wzrok nieruchomo tkwił wibty w jeden przedmiot, mianowcie w jego smukłego, białego IPhone'a 5 w czarnej obudowie.
- Co znowu? Telefon Ci się zrypał?
- No chyba. - odparł.
- Hm. Tylko, że wiesz, że samym wlepianiem w niego gał to nic nie zdziałasz?
Wymierzył mi tępe spojrzenie. - Ale..
- Pokaż mi go. - poprosiłem go ruchem ręki o sprzęt. - Który to już raz w tym miesiącu? Piąty?
- Nie wiem. Raczej trzeci. - ostrożnie podał mi telefon. Po odblokowaniu spostrzegłem, że na ikonach aplikacji widnieją strzałki zamiast typowych rysunków. - Pewnie chce mi coś pokazać. - pomyślałem.

***
Jeśli chodzi o wzajemne korzystanie przez nas z urządzeń koncernu Apple, można powiedzieć, że ja częściej używałem swojego tefefonu do innych celów niż odpisywanie na sms'y i odbieranie połączeń. Kyrre jest bardziej aspołeczny ode mnie. No, wprawdzie ma zainstalowanego Facebook'a i Messenger'a, ale to i tak nie to samo. Ja lubię się dzielić informacjami z ludźmi, on trochę mniej. I to jest ta kolejna z jego cech, co sprawia, że jesteśmy od siebie wyjątkowo różni.
Odkąd rynek aplikacji na system Ios podbiła aplikacja o dosyć zagadkowej nazwie Snapchat (krócej po prostu : Snap), można powiedzieć, że spokojnie wkręciłem się w to tak zwane "snapowanie". Chodzi o to, że możesz tam rozmawiać z kimkolwiek o czymkolwiek przez zdjęcia i wideo. 
Ludzie, który wolą Kyrre'ego ode mnie jednakże muszą dodać moją nazwę użytkownika do swoich kontaktów, by się dowiedzieć, co przez całe dnie wyczynia ich najcudowniejszy idol, ponieważ mam z nim dobry kontakt i w ostatnim czasie to ja spędzam z nim najwięcej czasu.  A dlaczego tak? Jako ten całkiem niesocjalny (bądź też nie czerpiący sadysfakcji ze swojej sławy, nie wiem) i dupowaty nordycki typek, Kygo nie używa snapa. Pewnego dnia, spytany przeze mnie, czemu nie ma ochoty dzielić się nowinkami ze swojej strony ze swoimi obserwatorami, odparł jedynie tyle:
- Mam Twitter'a, Fejsa, Soundcloud'a, dwa kanały na YT, Spotify, Instagram'a i inne pierdoły, a Ty mnie namawiasz na zakładanie kolejnej?
- Oj, daj spokój. Snapy są fajne. Zrób to dla mnie. 
- O nie. Jeśli mam zaśmiecać sobie pamięć tylko dla jednej apki, to mówię kategoryczne nie.
- Ale Olav Stuberrud też ma Snapa.. i często uwiecznia tam Twoją twarz.. - uśmiechnąłem się wrednie.
- Coo? Zabiję gnoja!

Olav jest, podobnie jak Kyrre, Norwegiem z pochodzenia. W przeciwieństwie do nas, zajmuje się fotografowaniem najlepszych koncertów oraz wykonuje profesjonalne sesje. Są dobrymi przyjaciółmi, jest z nim niemalże od samego początku jego kariery. Do naszego wzajemnego spotkania doszło właśnie na TomorrowWorld'zie, gdzie Olav strzelał zapierające dech w piersiach ujęcia swojemu tropikalnemu królowi.
***

- Kyrre.. Co to ma znaczyć? - spytałem go, kiedy strzałki z ikon doprowadziły mnie do galerii ze zdjęciami. - Olav był z wami tamtej nocy?
Milczał. Ostatnie ujęcie, o dziwo, przedstawiało.. naszą dwójkę. 
Niezdarnie wklejonych do Photoshop'a na jakimś tle, ale zawsze.
- Mistrz. - stwierdziłem, posyłając mu lekki uśmiech. 
- Podoba Ci się..? - szepnął. - Szybka wczorajsza robota na Mac'u.. - również uśmechnął się do mnie, jednak niepewniej.
- Piękne jest. Postarałeś się, szczerze mówiąc. - zablokowałem i oddałem mu jego sprzęt. 
Sam, w odpowiedzi, wyjąłem swój. 
- Dzięki. Myślałem, że powiesz coś zupełnie innego.. Hę.? Co chcesz zrobić?
- Zobaczysz. Daj ryjka.
Podszedł do mnie, a gdy przednia kamera uchwyciła nasze twarze, strzeliłem snapa i dodałem do niego podpis "My idiot".
- Kurde, co to jest.. Mam minę jak przymuł. - stwierdził.
- Uroczy przymuł. - sprostowałem, dodając ujęcie do swojej snapowej historii.

◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇
Miesiąc później.

Kyrre wraz z dwójką swoich przyjaciół (przyp. aut. Thomas'em Jack'iem oraz AMTRAC'em) ruszyl w trasę koncertową po Stanach o nazwie "Trasa niekończącego się Lata" (Endless Summer Tour). Ponownie miałem do niego dołączyć dopiero pod koniec roku.
Spojrzałem na kalendatz. 26-sty września 2014. To gdzie oni tu w takim razie widzieli lato, skoro na zewnątrz z dnia na dzień robiło się coraz chłodniej? Dzisiaj grają z tym drugim w Nashville. To przecież drugi koniec kraju.. nieważne. Nie będę podważał zdania Myles'a Shear'a. 
Westchnąłem, leniwie obracając następne kartki podłużnej planszy. Do końca roku zostalł więcej niż trzy miesiące.. czym ja, u licha, miałem się zająć przez ten czas? 
Ten gość poważnie musiał mieć coś z głową. Przecież dla świętego spokoju mogłem tam jechać razem z nimi. Ale nie, bo pan Shear chciał inaczej.

- Dlaczego nie jesteś w stanie dopuścić mnie do trasy? - spytalem Amerykanina w pamiętny wieczór ich wyjazdu. - Przecież bez Kyrre'ego znaczę tyle co nic jako solowy wokalista.
- Mówiłem Ci to już setki razy, Conrad.. Ustalaliśmy to już z Twoją wytwórnią od co najmniej półtora miesiąca. Dosłownie w ostatniej chwili wzięliśmy AMTRAC'a do grupy. Thomas i on dopiero zaczynają.. więc to oni będą idealnym supportem dla Dahll'a. Ty, oprócz "Firestone" praktycznie nie nagrałeś niczego innego, więc.. wybacz mi, ale piosenkarz z jednym utworem nie może tak od razu ruszyć w trasę koncertową. Sugeruję Ci, abyś przez ten czas spróbował odwiedzić studio, posiedzieć nad kartką papieru i coś wypocić.. to może dostaniesz miejsce na trasie Europejskiej.
- A, pewnie.. to o to chodzi.. pewno ta dwójka nagrała coś więcej niż ja. - mruknąłem pod nosem, wywracając oczami.
- Prakycznie to samo co Kygo, czyli remix'y. Oczywiście przesłuchałem je wszystkie i podjąłem decyzję. Thomas i Caleb jadą z nami.
- No dobra. Czyli kiedy wracacie?
- Kończymy koncetem w Chicago 18-ego października. Będziesz miał dużo czasu na zrealizowanie co najmniej dwóch projektów. - mówiąc to, uśmiechnął się do mnie z lekkim mrugnięciem, jednak ja zignorowałem jego przyjacielski gest.

Był młodszy, ale się rządził. Z tego, co wiem, raczej nie miał do tego praw. Od dawna miałem już podpisany kontrakt z inną wytwórnią, więc ani trochę nie uważałem, by menager mojego przyjaciela mieszał się do mojej kariery. 
Chociaż, jakby się nad tym zastanowić, to miał rację. Póki co, jestem współautorem tylko jednego hitu. Naprawdę powinienem przysiąść i zabrać się do roboty. Shear miał rację pod jeszcze jednym względem. Zbyt bardzo wczułem się w rozwój kariery 22-latka, a nie swój. Zacznę od zaraz. - pomyślałem, zasiaając na drewnianej podłodze z długopisem i bloczkiem papieru. Pisząc wszystko, co mi przyjdzie do głowy, zbierałem swoje myśli w sensowną całość. Od czasu do czasu nuciłem sobie również pod nosem, starając się dobrać odpowiednią melodię.



czwartek, 27 sierpnia 2015

8. Niewinna impreza po pracy, tak?

◇ C.
 - Hmpf. Należało mu się. - mruczałem do siebie, stojąc przed lustrem. 
I sądząc w ten sposób, uważałem, że mam stuprocentową rację. Nigdy nie zapomnę tego, co ten typ zrobił mojej rodzinie. I choćbym miał wywalić wszystkie jego rzeczy na zewnątrz, to i tak nie pozwolę mu się nigdzie wybrać. Gdy tak rozmyślałem, jakby jeszcze bardziej zniechęcić Kyrre'ego do pójścia na jakiekolwiek after party, usłyszałem dźwięk swojego telefonu. 
Przychodzące połączenie sprawiło, że miałem ochotę trzasnąć nim o podłogę. 

- Francis. - westchnąłem, podnosząc słuchawkę. - Czego chcesz? Dobrze, że tym razem nie wbiłeś do mnie przez okno.
- Daruj sobie, Sewell. Dzwonię z przeprosinami. Wiem, że odwiedziłem was trochę za późno, ale..
- Za późno? Gościu! Tej nocy prawdopodobnie obydwaj nie zmrużymy oka, dlatego zależało mi, byśmy to chociaż zrobili zeszłej! Tymczasem przyglupi kolega mojego współpracownika składa mu odwiedziny nad samym rankiem! - przerwałem mu. Niech się dowie, jak bardzo zdołali mnie wnerwić.
- Dobra, wiem.. wyluzuj.. Ale chociaż puść go gdzieś po koncercie. Nie powinieneś trzymać chłopaka na smyczy, moim zdaniem. 
- Chyba właśnie powinienem.. Inaczej odwala głupoty. Nie, od czasu imprezy w Coachelli nie spuszczam z niego oka. Sorry. Nikt nie będzie przez niego cierpiał, rozumiesz?!
- Oh.. no dobra.. Jeśli jesteś w takim stanie, to widzę, że nie ma sensu dalej z Tobą negocjować.. Wybacz, że Ci przeszkodziłem. - westchnął. - Chciałem tylko przeprosić..
- Dobra. Przeprosiny przyjęte. Do wieczora, tak?
- Uhum. Bądźcie na backstage'u po 21. I wyluzuj.
- Zobaczymy.

Rozłączyłem się akurat w momencie, kiedy brunet przekroczył próg łazienki.
- Kto dzwonił? - spytał.
- Twój kumpel. - odparłem. - Mamy być pod wieczór.
- No spoko. Jak będziemy jechać?
- Zabiorę nas.. ale pote od razu wracamy tutaj.
- A Ty nadal swoje..?
- Tak.. Chyba, że wymyślicie inne miejsce.

◆ K.
 Jak długo on będzie jeszcze tak się nakręcał? Powinienem wyprosić Dillon'a, by impreza odbyła się gdzie indziej. 
Kiedy wracałem do swojego pokoju, dostałem od niego sms'a, byśmy zabrali ze sobą kąpielówki. 
- Wow.. - pomyślałem. - Czyli nad basenem, w świetle gwiazd.. Ale odjazd.

Nadszedł wieczór. Wraz z Conrad'em ruszyliśmy w kierunku areny, gdzie już od trzech godzin odbywał się festiwal. Jak za każdym razem, na widowni bawiło się setki tysiące ludzi.
Obydwaj udaliśmy się za scenę, gdzie oczekiwał nas Francis.
- Heey. - przybiliśmy sobie piątki i objęliśmy się wzajemnie po przyjacielsku. - Jak tam? Wyspany?
- No a jak. Gotowy do działania, jak zresztą zawsze. - uśmiechnąłem się.
- Idealna odpowiedź. To ja wracam do gry. - i zniknął z mojego pola widzenia.
Założyłem sobie nauszną sluchawkę na ucho, by zapewnić sobie staly kontakt z moim menagerem. Był nim Myles Shear, który oprócz mnie zajmował się również Thomas'em Jack'iem, moim dobrym znajomym.
- Kygo, wchodzisz za pięć minut. - usłyszalem jego głos. - Daj czadu.

Głos mojego amerykańskiego przyjaciela rozległ się w jednej chwili po całej arenie. 
- Hej, ludzie! Pora, bym przedstawił wam zupełną rewolucję w dziedzinie muzyki klubowej! Zapewne większość z was kojarzy tego jakże zmysłowego pianistę i producenta, lecz tego wieczora poprosiłem go, by skrzyżował ze mną rękawice! Los Angeles.. czy jesteście gotowi na.. Kygo?! - wywrzasnął, robiąc mi miejsce po swojej prawej i przekazując mi mikrofon.
- Whitter Narrows, jak się bawicie?! - rzuciłem na przywitanie. Niemalże od razu spotkałem się ich z ciepłym przyjęciem.

Wspólnie, w kolaboracji brat do brata, wykonaliśmy kilka numerów. Ponownie zabrałem głos, by również Conrad miał szansę urozmaicić nasz występ.
- Moi drodzy.. - zacząłem. - Tego wieczora ja i Dillon mamy dla was jeszcze jedną niespodziankę. Przyszedł czas, byście i wy, teraz, na żywo, usłyszeli głos przyszłości! Przywitajcie ciepło.. Conrad'a Sewell'a, moje wokale do " Firestone " !
Przekazałem mikrofon ciemnowłosemu blondynowi i wraz z moim bratem puściliśmy mix.

◇ C.
 - Dobry wieczór, Los Angeles! - krzyknąłem na wejściu w kierunku olbrzymiej ilości ludzi. Taki widok nie był dla mnie niczym nowym. Praktycznie podczas każdego naszego wspólnego koncertu mieliśmy go z Kyrre'im przed oczami. 
Ludzie wiwatowali, wznosili ręce do góry, machali w naszym kierunku telefonami i aparatami fotograficznymi, a ja co rusz posyłałem im szeroki uśmiech.

Chociaż śpiewałem wyłącznie jedną piosenkę, nigdy nie narzekałem, że nie mamy większej ilości wspólnie nagranych kawałków. Jakoś nie wyobrażałem sobie, ze moglibyśmy to zrobić. Tak po prostu.
- Dahll. - mruknałem do niego półszeptem, kiedy schodziliśmy ze sceny.
- Co jest? Chciałeś jeszcze coś zaśpiewać, aniele? 
- Nie, idioto. Nie o to mi chodzi. Długo będziemy na niego czekać?
Wykonał szybkie liczenie na palcach jednej dłoni.
- Chwila. Cztery minuty to i cztery tamto.. plus jeszcze dziesięć tego.. hmm. Tak.. z godzinę lub pół.
- No to pół, czy godzina? Trochę mi się śpieszy, jakbyś jeszcze nie zauważył.
- Prędzej obstawiam, że.. pół. - obnażył zęby w półuśmiechu.
- W porządku. Ale pamiętaj, że nadal nie zmieniłem zdania. I zamknij japę. Śmierdzisz jak przerośnięta sardynka.
- Hmpf. Udam, że tego nie słyszałem. Pewny jesteś, że nie chcesz iść? Idę do Dillon'a, jakby co.
- Niby co takiego zarąbistego jest w hotelu? Sto razy lepiej mamy u siebie.
- Oni tam mają taki wielgachny basen.. Już go nawet zarezerwował na noc.
- Kurna.. mógł się mnie spytać. Też mamy, 1500 metrów kwadratowych. Okrągły.
- Widać, że lubisz owale. - zaśmiał się pod nosem. - On ma chyba 2000, z tego, co kojarzę.
Poczułem, że zaraz coś mnie trafi. Co go tak lgnie do tego brodacza? A, zresztą. Niech robi, co chce. Mam to w dupie.
- Tak? To skoro go tak sobie upodobałeś, to sobie do niego leć. Wracam do domu.
- Hę.? Co Cię ugryzło?
- Mnie? Nic. To nie moje klimaty. Macie o czym gadać, a ja tylko będę wam zawadzał. Będziesz miał jak wrócić?
- Pewnie. Dam sobie radę. Ewentualnie zostanę u niego.
- Jak chcesz. Widzimy się w apartamencie. 
- Okey.. Szkoda, że Francis też chciał, byś przyszedł.
- Powiedz mu, że zobaczymy się kiedy indziej, dobra? 
Z tymi słowami wsiadłem za kierownicę swojego auta i ruszyłem przed siebie.

◆ K.
  Jego słowa odbijały mi się w uszach niczym swojego rodzaju fałszywa melodia. Nie byłem w stanie ukryć zaskoczenia, kiedy powiedział, że puszcza mnie wolno. Zupełnie, jakby na jakiś czas odpiął mnie od smyczy. Dawno nie czułem się tak wolny. Zawsze to Conrad brał za mnie odpowiedzialność, co dla mnie było porąbane, bo raczej obydwoje jesteśmy dorośli i umiemy o siebie zadbać. 
Chyba, że znowu coś przede mną ukrywa..

- Kyrre? O, tu jesteś. Kurczę, wszędzie Cię szukałem. Gdzie Sewell? - powiedział Dillon, stając tuż obok mnie.
- Musiałem złapać trochę świeżego powietrza.. - odparłem. - Wrócił. Nie chciał iść, twierdzi, że mamy lepszy.
- Rany, powiem Ci, że idealny ten Twój partner. Przechwala się na każdym kroku. Na Twoim miejscu wycofałbym się z tego wariatkowa i znalazł kogo innego. Jeśli chcesz, to śmiało mogę dać Ci namiary na mojego dobrego znajomego. - zaproponował, wbijając we mnie swoje spojrzenie. - Będzie Ci tylko lepiej.
- Sam nie wiem.. nie mam pojęcia.. zdążyłem go już dosyć dobrze poznać.  A przy kimś innym.. będę się czuł skrępowany.
- Okey, jak chcesz. Idziemy? Tylko Ci powiedziałem, jak ja bym to rozwiązał. Od Ciebie zależy, jak to zrobisz.
- Wiem, stary. Wiem.

Zaraz potem, kiedy znalazłem się w hotelu okupowanym przez Francisa, skoczyłem się przebrać w kąpielowe ciuchy. Zaniepokoił mnie fakt, że byliśmy zupełnie sami. After party we dwóch? I to jeszcze na basenie? Doszedłem do wniosku, że jednak lepiej bym się czuł, gdyby Sewell był przy moim boku.. Ale jak chce zgrywać upartą krowę, to ma za swoje. Po raz kolejny starałem się wyrzucić myśli na jego temat z mojej głowy, jednak na próżno.
Moje uczucie wobec niego posunęło się już zdecydowanie za daleko..

◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆


◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆

Wybaczcie za tak rozległą przerwę pomiędzy rozdziałami :c Następnym razem pojawi się wizja Conrad'a :3 Jak zawsze, komentujcie / udostępniajcie / dodawajcie do obserwowanych <3
Autorka.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Liebster Award.

Oj, Kami.. Wiesz co? Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę musiała robić to i tutaj, ponieważ doszłam do wniosku, że to nie jest blog na takie rodzaju rzeczy ;) Ale trudno. Miałam już wcześniej do czynienia z Liebster Award, więc teraz tylko dla niewtajemniczonych podam całą definicję tegożże projektu.
Sama do tej pory otrzymałam pięć takich nominacji jako autorka bloga code-lazuria
( nominacja od Kamille Garritsen ( http://putyourhandsupgrx.blogspot.com/ ) jest moją szóstą, dziękuję Ci, mycha :* ) :


Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana głównie dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań (bądź 10) otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


Pytania :
1. Dlaczego zaczęłaś pisać opowiadania?

No więc. Zaczęłam je pisać zupełnie przypadkiem pewnego dnia, kiedy zdałam sobie sprawę, że chciałabym zająć się czymś innym niż rysowaniem i malowaniem. Później jeszcze zaczęłam pisać tzw. Opowiadania " na żywo " (lub też inaczej fikcję, jak kto woli) na portalach społecznościowych.

2. Miałaś kiedykolwiek świadectwo z czerwonym paskiem?

Haha, tak, w podstawówce. Konkretniej w piątej klasie.

3. Masz jakieś zwierzę w domu? Jakie ma imię?

Posiadam pięć kotów, których imiona w większym stopniu pochodzą od nazw przyrządów do szycia, a brzmią one : Igiełka, Guzik, Agrafka, Roszpunka i Plamka. Dodatkowo mam jeszcze akwarium z rybkami. ;)

4. Jaka jest twoja ulubiona potrawa?

Trudno stwierdzić. Jestem wszystkożercą ;D

5. Co lubisz robić w wolnych chwilach?

Zajmuję się pisaniem amatorskich opowiadań, dodatkowo od czasu do czasu lubię sobie posłuchać muzyki bądź chodzić na spacery ze znajomymi.

6. Masz rodzeństwo?

Tak, młodszą o 4 lata siostrę. :)

7. W jakim województwie mieszkasz?

Łódzkie. <3 Niemalże stolica. ^^

8. Jaki jest twój ulubiony kolor?

Ulubione trzy: niebieski, fiolet, czerń.

9. Ile masz lat?

19. A nie wyglądam :D

10. Jakiej słuchasz muzyki?

club, house, electro, tropical house, trance, pop, odrobinę rocka i innych :D


Moje pytania :
1. Twój model telefonu?
2. Gdybyś miała zostać zwierzęciem na jeden dzień, to jakim?
3. Twoje hobby.
4. Plany na przyszłość?
5. Czy prowadzisz jakieś inne blogi?
6. Jaki jest Twój stosunek do homoseksualistów?
7. Piosenka, która w ostatnim czasie ma dla Ciebie ogromne znaczenie.
8. Jak często korzystasz z telefonu? ;)
9. Od ilu lat jesteś Garrixer? (jeśli nie jesteś Garrixer, powiedz od jakiego czasu jesteś w innym fandomie)
10. Co myślisz o mojej twórczości? (bierzcie pod uwagę wszystkie moje blogi)

Nominuję :
http://itsmylittleworldofimagination.blogspot.com/
http://polishgarrixers.blogspot.com/
http://afrojacknow.blogspot.com/
http://slash-script-at-djs.blogspot.com/

niedziela, 12 lipca 2015

7. Zadbał o to, by ten wieczór na długo pozostał w jego pamięci.

◆ K.
W noc przed Hard Summer Conrad poprosił mnie do swojego pokoju. Z początku nie byłem do końca przekonany, czy powinienem tam się udać, czy też jednak zignorować jego głos, lecz moja ciekawość wzięła górę.
Jednak to, w jakim stanie go ujrzałem, całkowicie zwaliło mnie z nóg.
- Conrad.. - szepnąłem, niepewnie podchodząc do niego bliżej.
- Kyrre.. Miło, że zdecydowałeś się do mnie przyjść. Pewnie jesteś w szoku, prawda?
W całym pomieszczeniu panowała ciemność. Jego okrągłe, wodne łóżko leżało na owalnym dywanie, który na codzień był wyłożony pośrodku. Dookoła posłania znajdowały się.. świeczki. Dawały one nikłe światło, dlatego ciężko było mi ocenić, gdzie dokładnie znajdował się Australijczyk.
- Tutaj, na łóżku.. chodź. - na nieszczęście znajdowałem się w zasięgu jego dłoni. Szybko złapał mnie za moją i zdecydowanym ruchem pociągnął mnie na swoją osobę.
- A-ale.. co Ty robisz.. Zostaw mnie..Conrad.. - próbowałem się wyszarpnąć z jego objęć, jednak zdecydowałem się pozostać przy nim. Tamtej nocy, nad Los Angeles wisiała przerażająca burza.
- Csi.. teraz jesteś już bezpieczny.. - poczułem, że przez moje ramiona zaczął przenikać materiał noszonego przeze mnie podkoszulka. O, cholera jasna.. nie, to się nie dzieje naprawdę..  - Naprawdę.. bezpieczny..

Musnął opuszkami palców mój odsłonięty tors. Nie wierzę.. uszczypnijcie mnie.. To, co on wyprawiał, było do niego zupełnie niepodobne.. i jednocześnie.. takie.. pociągające..
- Czego ty.. chcesz.. - drgnąłem, spoglądając w jego niebieskie tęczówki.
- Domyśl się.. - sięgnął za mój pasek od spodni. O co chodzi?.. Czy on?... 
Czy on właśnie chce zrobić to, na co czekałem od tak dawna.?
Sprawnym ruchem pozbył się mojego dołu i pozostawił mnie, całkiem bezbronnego, w samej bieliźnie. Niech on to wreszcie zrobi.. Na co on czeka?..
- J-jestem Twój.. - wyrzuciłem z siebie ulegle, na co ten, ruchem głowy pokazał mi, bym zrobił z nim to samo. 
Nie minął moment, kiedy leżał na mnie, również w samych bokserkach. Wprawdzie nie miał czym się pochwalić, ale ja nie należę do typu wybrednych gości.
- Boisz się? - spytał, wbijając we mnie swoje spojrzenie. 
- T-trochę.. - drżałem niespokojnie na całym ciele. Czuł to, ale nie miał zamiaru się wycofać.

Jednak swoją kolejną czynnością wprawił mnie w uniesienie. Wykonał delikatny gest dłonią i przesunął nią po moim policzku, żeby zaraz złożyć na moich wargach zaborczy pocałunek i wpleść swoje palce w moje brązowe włosy. Odwzajemniłem jego ruch ze dwa razy, kiedy za trzecim niespodziewanie wbiłem swoje zęby w jego język.
- Z-zostaw mnie! - próbowałem rozpaczliwie wydostać się spomiędzy jego barczystych ramion, jednak on zaczął na mnie napierać coraz mocniej. - N-nie.. powinieneś..!

I w tej chwili szeroko rozwarłem powieki, z wrzaskiem na cały apartamentowiec. Usiadłem na łóżku, czekając, aż moje serce przestanie hałaśliwie bić. Na moją twarz i ciało wystąpiły liczne krople potu. Do tej pory moje sny nie były aż tak rzeczywiste..

◇ C.
Krzyk z siąsiedniego pokoju zerwał mnie z łóżka na równe nogi. 
Nie trzeba było długo czekać, nim stanąłem w drzwiach.
- Kygo..? - wyglądał potwornie. Jego brązowe kosmyki kleiły mu się do twarzy. Pewnie za chwilę znowu wyleje łzy. Całe szczęście, nie zrobił tego. Wymierzył jednak we mnie niepewne spojrzenie.
- Jezu.. co za.. koszmar..
- Miałeś zły sen..? Teraz, tutaj, w moim domu..? - przysunąłem sobie mały stolik i usiadłem na wprost niego. Ten, na mój widok, ponownie schował łeb pod kołdrę. - Hej, gościu.. co z Tobą?
- Idź sobie.. - szepnął.
- Ale.. o co chodzi?
- Nadal nie wiesz?.. - spojrzał na mnie znad materiału. - Miałem koszmar.. Z Tobą w roli głównej..
- C-co Ty gadasz.. Jak to, ze mną..
- Próbowaleś mnie.. - spuścił wzrok.
W jednej chwili zrobiłem wielkie oczy. Jego wyznanie wywołało u mnie szok. 
Ja, jego? To się w głowie nie mieści przecież.. Na pewno bym pamiętał takie coś.
- ..O, ja.. chrzanię.. Skąd Ci przyszedł do głowy taki pomysł..? Przecież ja bym Ci nigdy czegoś takiego nie zrobił. - nawet w największych snach nie wyrządziłbym krzywdy jakiemukolwiek facetowi. Tym bardziej, swojemu przyjacielowi. Mimo, że go pociągam, to i tak nie. Nie do końca szło to w parze z moją etyką.
- W-wiem.. - zaczął drżeć. - Kiedy ja.. właśnie.. tego chciałem..
- To co się tam działo..? Mógłbyś mi to, u licha, wyjaśnić...?
- Twoje łóżko.. postawiłeś je na środku.. był półmrok, jedynym źródłem światła były poustawiane wokoło świeczki.. zaciągnąłeś mnie na siebie.. chciałeś, bym Cię rozebrał do gaci..
- Kurde.. przecież to jest jakieś chore.. - stwierdziłem. - Jesteś pewny, że to byłem ja.?
Kiwnął głową ze smutkiem. - Całowaliśmy się.. ale ja to przerwałem i Cię ugryzłem.. Spanikowałem, nic więcej.
- F-fuj.. bez jaj.. że ja niby, z Tobą.. - kiedy nerwowo muskałem językiem po dziąsłach, poczułem, że mam na nim dwa dziwne wgłębienia. - Um.. Kyrre, wiem, że to co teraz powiem, zabrzmi co najmniej idiotycznie, ale.. czy mógłbyś zerknąć na mój.. język? 
O dziwo, posłuchał się mnie i zerknął do mojej paszczy. 
- Masz takie.. dwie dziurki.. Gryziesz się we śnie bądź od czasu do czasu?
- Zwariowałeś..? - spojrzeliśmy po sobie. Więc jednak.. to nie był sen..?
To niemożliwe..

Aż nie mogłem w to uwierzyć. Że niby tamtego wieczora, ja i on, w jednym pokoju, przyssani do siebie jak dwie.. stułbie.. On pode mną, ja na nim, w samej bieliźnie.. 
Czyżbym był aż taki chory, żebym próbował zaliczyć własnego kumpla? 
Okey, tak, ciągnie nas do siebie i to mnie cholernie przeraża z dnia na dzień , ale ja.. nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego.
Przynajmniej na trzeźwo.
- Powiedz mi, my piliśmy coś wczoraj? - spytałem go.
- Tylko po piwie.. - powoli zaczął się uspokajać.

Zaraz, po piwie? Irracjonalne. Nie mogłem tak odpłynąć. Uroił to sobie w tej małej łepetynce.. Kurde, jeśli on ma takie seksualne fantazje.. pierdziu, boję się. Cholera.
Chyba powinienem go zamknąć. Albo i ja się zamknę. Jezu.. co ja mam robić?

◆ K.
Przez dłuższą chwilę starałem się złapać normalny oddech. 
Powinienem się zapisać na jakąś terapię. - pomyślałem. Przecież miałem wybić go sobie z głowy. Tymczasem ja mam sny o tym, że on się ze mną kocha. Super. Teraz pewnie już nigdy nie będę mógł o nim zapomnieć.
- Hej, co Ty..? - spytał, kiedy podszedłem do lustra. - Jest środek nocy.. powinieneś się wyspać przed festiwalem..
- Właśnie. Ty też. - odwarknąłem, przygladając się swojemu odbiciu. Bez przerwy strumienie potu ściekały ciurkiem po mojej twarzy.
- Oh, jak chcesz. Tylko nie pruj się tak na przyszłość. Sąsiedzi ogłuchną. - odparł, opuszczając zajmowany przeze mnie pokój. - Dobranoc.
- Spoko wodza. Nie mam zamiaru więcej się drzeć. - będąc odrobinę przybitym, przeczesałem mokre włosy palcami i w jednym momencie posłałem sobie cios w prawy policzek, mrucząc - Głupi. Zapomnij o nim. Nie widzisz, jak on Cię traktuje? Pozwolisz mu na to?

Przestałem poznawać samego siebie. Co się ze mną stało? To się musi zmienić.. Nie mogę tak żyć.
Najlepiej by było, jakby nigdy nie przyszedł na TomorrowWorld.. Zacząłem żałować w duchu, że wogóle zgodziłem się na tę współpracę. Może, gdyby do niej nie doszło, to nigdy bym się nie zakochał i nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Postanowiłem jednak posłuchać się Conrad'a i wróciłem na resztę nocy do łóżka. Tym razem sen okazał się o wiele spokojniejszy.

***

- Aah! - nad ranem po raz kolejny wydarłem się na całe gardło, poczuwszy zimny dotyk czyjeś dłoni na swoim ramieniu. 
- Jezu, Kajgoś, weź się.. cicho. - tajemnicza dłoń prędko zasłoniła mi usta, przy przypadkiem nie zbudzić gospodarza. - To tylko ja, Dillon. Po co ten zawał?
- Popierdoliło Cię do reszty? - zmierzyłem go ostrym spojrzeniem, szepcząc. - Czego tu szukasz?
- Mojego małego uciekiniera. I wydaje mi się, że nareszcie go znalazłem. 
- C-co? Ale Conrad przecież wycofał listy.. Nie, kurna, nie! - wykręciłem się spod jego dotyku i przeturlałem się na drugą stronę posłania. - Nie chcę tam znowu wrócić!
- Hę? Rany, Ty to zawsze taki dosłowny jesteś. Robisz większy rumor niż słoń w składzie porcelany. Sewell zaraz tu przyleci i skopie nam tyłki, jako żywo.
- Nie weźmiesz mnie tam, nie dam się! Wynajmę najlepszych prawników, już oni mnie ułaskawią! Możesz próbować ze wszystkim.. ale ja i tak się stąd nie ruszę.
- Oh, Dahll, Dahll... Nie mówiłem tego dosłownie. Kurczę, przecież dzisiaj wieczorem ze mną grasz. Już zapomniałeś? Pomyśl. Jakbym ja miał z powrotem Cię tam zamknąć?
Dżwignąłem się z podłogi, masując sobie obolały bok, na który upadłem podczas rzekomej ucieczki.
- No.. ja tam nie wiem.
- Ale ja wiem. Chodź tutaj i teraz się skup. Muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego. 

◇ C.
Po usłyszeniu następnych wrzasków ponownie poderwałem się ze swojego łoża.
Bezemocjonalnie wywróciłem oczami i podszedłem do drzwi na wprost mojego pomieszczenia. Jednak, po usłyszeniu, że Kyrre nie jest tam sam, ciekawsko przyłozyłem ucho do dziurki od klucza. Rozpoznałem ten gruby, amerykański głos. Dillon. Tylko czego on chciał o piątej nad ranem? 
Postanowiłem chociaż wyłapać najważniejsze fragmenty ich rozmowy.

- ... Nie wiem, idziemy gdzieś po show? Wiesz, by się napić i te sprawy? Albo, wiem. Zabiorę Cię na panienki.
Norweg zapewne stał nieco dalej, dlatego ciężej było mi wyłapać każde z jego słów. 
Błagam.. żeby tylko nie powiedział, że chce tam iść..
- ... Nie jestem pewny.. a co zrobimy z Con'em? Jeśli się dowie, że gdzieś polazłem bez jego zgody.. wywali mnie na zbity pysk.
- A co on, Twój menager? Na miłość boską, chyba jesteś dorosły, tak? Przecież nie musi całe życie podcierać Ci tyłka. Zbuntuj się i pokaż, kto tu ma jaja, stary.
- Ta, masz rację.. ale cholernie się go boję. Niekiedy jest wobec mnie bardziej ostry niż niejedna brzytwa..
- Ogarnij się. Zachowujesz się zupełnie jak wierny kundel. Przyznaj, że Twój własny współpracownik zawrócił Ci w głowie. Myślisz, że tego nie widać?

Nastał moment ciszy. Obydwa głosy ucichły. Czyli jednak Kygo myślał, że jestem zbyt surowy? 
Może i faktycznie jestem dla niego za bardzo nadopiekuńczy.. ale taka już po prostu moja natura.

- Dobra, To chyba tyle. Przemyśl sobie to, co dzisiaj ode mnie usłyszałeś. I daj mi znać na backstage'u, gdzie idziemy. Trzymaj się. - kiedy tylko usłyszałem dźwięk zasuwanego okna, wparowałem do środka pokoju.
- Kyrre. Czego on tu chciał?

◆ K.
I znowu to samo.. niech on sobie pójdzie.. ale, cholera, to jego dom. 
Jak ja mogę wyganiać rezydującego z jego własnego gniazdka? Najwyraźniej kolejny raz byłem zmuszony stanąć w ogniu jego pytań.
- P-podsłuchiwałeś nas, tak..?
- No jasne. - odparł, mierząc mnie wzrokiem. - Jako wzrorowy pan domu powinienem zawsze wiedzieć, co się w nim dzieje. Wiecie, która jest godzina? Czego on u Ciebie szukał?
- Nieważne.. - mruknąłem. - Nie Twoja sprawa.
- Chyba właśnie moja.. - doskoczył do mnie i oplótł swoje krępkie dłonie wokół mojej szyi. - Sprowadziłeś go tutaj, prawda?!
- Nie, słowo! Nie mam z tym nic wspólnego..!
- Paktujecie za moimi plecami.. Chciałeś z nim iść! Już ja wiem, jacy są dzisiejsi młodzi faceci.. Wyżywają się na niewinnych 18-latkach i próbują je uwieść! - potrząsnął mną energiczniej, a ja poczułem, jak do oczu zaczynają ponownie napływać mi łzy. - To planujesz zrobić?! Patrz mi w oczy, do cholery, jak do Ciebie mówię!
- P-puszczaj mnie! Przecież nie powiedziałem nic takiego.!
- Miękka klucho. - mruknął i cisnął mną o ramę łóżka. - A powinienem był Cię zabić, zamiast posyłać do tego więzienia. Słaby z Ciebie kłamca, mój drogi.. Znam Cię. Z pewnością zraniłbyś kolejną.
- C-conrad.. aua.. - podniosłem się do siadu, masując zaczerwieniony kark. - Dlaczego Ty we mnie widzisz same wady, co.. Przecież jesteśmy.. przyjaciółmi..
- Odkąd przystawiłeś się do mojej siostry, nie powinieneś dłużej tak się nazywać w mojej podświadomości..
- Znowu to rozpamiętujesz? Podobno mieliśmy już nigdy więcej nie poruszać tego tematu..
- Tak, znowu.. Może gdyby ktoś, komu ufałeś, wyrządził to samo komuś z Twoich bliskich, to wtedy byś zrozumiał, jak się czuję. - I z tymi słowami opuścił mój pokój.

Zastanawiałem się, jak dużo mógł usłyszeć. Dobrze, że jednak słyszał tylko o planach pokoncertowych. Za to, co prawdopodobnie wydarzy się już tego wieczora, oberwałbym pewnie podwójnie i część zapewne dostałaby się jeszcze Dillon'owi.
Dlaczego Conrad ma taką awersję wobec dziewcząt? Każdy normalny facet lubi oglądać przedstawicielki płci przeciwnej w skąpych strojach. Chyba, że nie on. 
Albo po prostu wszystkie jego działania podejmuje po to, żeby mnie zachować przy sobie. On faktycznie się obawia, że mnie straci. Jejku.. To miłe, że komuś tak bardzo na Tobie zależy.. szkoda, że tym kimś jest Twój najlepszy przyjaciel.