niedziela, 12 lipca 2015

7. Zadbał o to, by ten wieczór na długo pozostał w jego pamięci.

◆ K.
W noc przed Hard Summer Conrad poprosił mnie do swojego pokoju. Z początku nie byłem do końca przekonany, czy powinienem tam się udać, czy też jednak zignorować jego głos, lecz moja ciekawość wzięła górę.
Jednak to, w jakim stanie go ujrzałem, całkowicie zwaliło mnie z nóg.
- Conrad.. - szepnąłem, niepewnie podchodząc do niego bliżej.
- Kyrre.. Miło, że zdecydowałeś się do mnie przyjść. Pewnie jesteś w szoku, prawda?
W całym pomieszczeniu panowała ciemność. Jego okrągłe, wodne łóżko leżało na owalnym dywanie, który na codzień był wyłożony pośrodku. Dookoła posłania znajdowały się.. świeczki. Dawały one nikłe światło, dlatego ciężko było mi ocenić, gdzie dokładnie znajdował się Australijczyk.
- Tutaj, na łóżku.. chodź. - na nieszczęście znajdowałem się w zasięgu jego dłoni. Szybko złapał mnie za moją i zdecydowanym ruchem pociągnął mnie na swoją osobę.
- A-ale.. co Ty robisz.. Zostaw mnie..Conrad.. - próbowałem się wyszarpnąć z jego objęć, jednak zdecydowałem się pozostać przy nim. Tamtej nocy, nad Los Angeles wisiała przerażająca burza.
- Csi.. teraz jesteś już bezpieczny.. - poczułem, że przez moje ramiona zaczął przenikać materiał noszonego przeze mnie podkoszulka. O, cholera jasna.. nie, to się nie dzieje naprawdę..  - Naprawdę.. bezpieczny..

Musnął opuszkami palców mój odsłonięty tors. Nie wierzę.. uszczypnijcie mnie.. To, co on wyprawiał, było do niego zupełnie niepodobne.. i jednocześnie.. takie.. pociągające..
- Czego ty.. chcesz.. - drgnąłem, spoglądając w jego niebieskie tęczówki.
- Domyśl się.. - sięgnął za mój pasek od spodni. O co chodzi?.. Czy on?... 
Czy on właśnie chce zrobić to, na co czekałem od tak dawna.?
Sprawnym ruchem pozbył się mojego dołu i pozostawił mnie, całkiem bezbronnego, w samej bieliźnie. Niech on to wreszcie zrobi.. Na co on czeka?..
- J-jestem Twój.. - wyrzuciłem z siebie ulegle, na co ten, ruchem głowy pokazał mi, bym zrobił z nim to samo. 
Nie minął moment, kiedy leżał na mnie, również w samych bokserkach. Wprawdzie nie miał czym się pochwalić, ale ja nie należę do typu wybrednych gości.
- Boisz się? - spytał, wbijając we mnie swoje spojrzenie. 
- T-trochę.. - drżałem niespokojnie na całym ciele. Czuł to, ale nie miał zamiaru się wycofać.

Jednak swoją kolejną czynnością wprawił mnie w uniesienie. Wykonał delikatny gest dłonią i przesunął nią po moim policzku, żeby zaraz złożyć na moich wargach zaborczy pocałunek i wpleść swoje palce w moje brązowe włosy. Odwzajemniłem jego ruch ze dwa razy, kiedy za trzecim niespodziewanie wbiłem swoje zęby w jego język.
- Z-zostaw mnie! - próbowałem rozpaczliwie wydostać się spomiędzy jego barczystych ramion, jednak on zaczął na mnie napierać coraz mocniej. - N-nie.. powinieneś..!

I w tej chwili szeroko rozwarłem powieki, z wrzaskiem na cały apartamentowiec. Usiadłem na łóżku, czekając, aż moje serce przestanie hałaśliwie bić. Na moją twarz i ciało wystąpiły liczne krople potu. Do tej pory moje sny nie były aż tak rzeczywiste..

◇ C.
Krzyk z siąsiedniego pokoju zerwał mnie z łóżka na równe nogi. 
Nie trzeba było długo czekać, nim stanąłem w drzwiach.
- Kygo..? - wyglądał potwornie. Jego brązowe kosmyki kleiły mu się do twarzy. Pewnie za chwilę znowu wyleje łzy. Całe szczęście, nie zrobił tego. Wymierzył jednak we mnie niepewne spojrzenie.
- Jezu.. co za.. koszmar..
- Miałeś zły sen..? Teraz, tutaj, w moim domu..? - przysunąłem sobie mały stolik i usiadłem na wprost niego. Ten, na mój widok, ponownie schował łeb pod kołdrę. - Hej, gościu.. co z Tobą?
- Idź sobie.. - szepnął.
- Ale.. o co chodzi?
- Nadal nie wiesz?.. - spojrzał na mnie znad materiału. - Miałem koszmar.. Z Tobą w roli głównej..
- C-co Ty gadasz.. Jak to, ze mną..
- Próbowaleś mnie.. - spuścił wzrok.
W jednej chwili zrobiłem wielkie oczy. Jego wyznanie wywołało u mnie szok. 
Ja, jego? To się w głowie nie mieści przecież.. Na pewno bym pamiętał takie coś.
- ..O, ja.. chrzanię.. Skąd Ci przyszedł do głowy taki pomysł..? Przecież ja bym Ci nigdy czegoś takiego nie zrobił. - nawet w największych snach nie wyrządziłbym krzywdy jakiemukolwiek facetowi. Tym bardziej, swojemu przyjacielowi. Mimo, że go pociągam, to i tak nie. Nie do końca szło to w parze z moją etyką.
- W-wiem.. - zaczął drżeć. - Kiedy ja.. właśnie.. tego chciałem..
- To co się tam działo..? Mógłbyś mi to, u licha, wyjaśnić...?
- Twoje łóżko.. postawiłeś je na środku.. był półmrok, jedynym źródłem światła były poustawiane wokoło świeczki.. zaciągnąłeś mnie na siebie.. chciałeś, bym Cię rozebrał do gaci..
- Kurde.. przecież to jest jakieś chore.. - stwierdziłem. - Jesteś pewny, że to byłem ja.?
Kiwnął głową ze smutkiem. - Całowaliśmy się.. ale ja to przerwałem i Cię ugryzłem.. Spanikowałem, nic więcej.
- F-fuj.. bez jaj.. że ja niby, z Tobą.. - kiedy nerwowo muskałem językiem po dziąsłach, poczułem, że mam na nim dwa dziwne wgłębienia. - Um.. Kyrre, wiem, że to co teraz powiem, zabrzmi co najmniej idiotycznie, ale.. czy mógłbyś zerknąć na mój.. język? 
O dziwo, posłuchał się mnie i zerknął do mojej paszczy. 
- Masz takie.. dwie dziurki.. Gryziesz się we śnie bądź od czasu do czasu?
- Zwariowałeś..? - spojrzeliśmy po sobie. Więc jednak.. to nie był sen..?
To niemożliwe..

Aż nie mogłem w to uwierzyć. Że niby tamtego wieczora, ja i on, w jednym pokoju, przyssani do siebie jak dwie.. stułbie.. On pode mną, ja na nim, w samej bieliźnie.. 
Czyżbym był aż taki chory, żebym próbował zaliczyć własnego kumpla? 
Okey, tak, ciągnie nas do siebie i to mnie cholernie przeraża z dnia na dzień , ale ja.. nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego.
Przynajmniej na trzeźwo.
- Powiedz mi, my piliśmy coś wczoraj? - spytałem go.
- Tylko po piwie.. - powoli zaczął się uspokajać.

Zaraz, po piwie? Irracjonalne. Nie mogłem tak odpłynąć. Uroił to sobie w tej małej łepetynce.. Kurde, jeśli on ma takie seksualne fantazje.. pierdziu, boję się. Cholera.
Chyba powinienem go zamknąć. Albo i ja się zamknę. Jezu.. co ja mam robić?

◆ K.
Przez dłuższą chwilę starałem się złapać normalny oddech. 
Powinienem się zapisać na jakąś terapię. - pomyślałem. Przecież miałem wybić go sobie z głowy. Tymczasem ja mam sny o tym, że on się ze mną kocha. Super. Teraz pewnie już nigdy nie będę mógł o nim zapomnieć.
- Hej, co Ty..? - spytał, kiedy podszedłem do lustra. - Jest środek nocy.. powinieneś się wyspać przed festiwalem..
- Właśnie. Ty też. - odwarknąłem, przygladając się swojemu odbiciu. Bez przerwy strumienie potu ściekały ciurkiem po mojej twarzy.
- Oh, jak chcesz. Tylko nie pruj się tak na przyszłość. Sąsiedzi ogłuchną. - odparł, opuszczając zajmowany przeze mnie pokój. - Dobranoc.
- Spoko wodza. Nie mam zamiaru więcej się drzeć. - będąc odrobinę przybitym, przeczesałem mokre włosy palcami i w jednym momencie posłałem sobie cios w prawy policzek, mrucząc - Głupi. Zapomnij o nim. Nie widzisz, jak on Cię traktuje? Pozwolisz mu na to?

Przestałem poznawać samego siebie. Co się ze mną stało? To się musi zmienić.. Nie mogę tak żyć.
Najlepiej by było, jakby nigdy nie przyszedł na TomorrowWorld.. Zacząłem żałować w duchu, że wogóle zgodziłem się na tę współpracę. Może, gdyby do niej nie doszło, to nigdy bym się nie zakochał i nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Postanowiłem jednak posłuchać się Conrad'a i wróciłem na resztę nocy do łóżka. Tym razem sen okazał się o wiele spokojniejszy.

***

- Aah! - nad ranem po raz kolejny wydarłem się na całe gardło, poczuwszy zimny dotyk czyjeś dłoni na swoim ramieniu. 
- Jezu, Kajgoś, weź się.. cicho. - tajemnicza dłoń prędko zasłoniła mi usta, przy przypadkiem nie zbudzić gospodarza. - To tylko ja, Dillon. Po co ten zawał?
- Popierdoliło Cię do reszty? - zmierzyłem go ostrym spojrzeniem, szepcząc. - Czego tu szukasz?
- Mojego małego uciekiniera. I wydaje mi się, że nareszcie go znalazłem. 
- C-co? Ale Conrad przecież wycofał listy.. Nie, kurna, nie! - wykręciłem się spod jego dotyku i przeturlałem się na drugą stronę posłania. - Nie chcę tam znowu wrócić!
- Hę? Rany, Ty to zawsze taki dosłowny jesteś. Robisz większy rumor niż słoń w składzie porcelany. Sewell zaraz tu przyleci i skopie nam tyłki, jako żywo.
- Nie weźmiesz mnie tam, nie dam się! Wynajmę najlepszych prawników, już oni mnie ułaskawią! Możesz próbować ze wszystkim.. ale ja i tak się stąd nie ruszę.
- Oh, Dahll, Dahll... Nie mówiłem tego dosłownie. Kurczę, przecież dzisiaj wieczorem ze mną grasz. Już zapomniałeś? Pomyśl. Jakbym ja miał z powrotem Cię tam zamknąć?
Dżwignąłem się z podłogi, masując sobie obolały bok, na który upadłem podczas rzekomej ucieczki.
- No.. ja tam nie wiem.
- Ale ja wiem. Chodź tutaj i teraz się skup. Muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego. 

◇ C.
Po usłyszeniu następnych wrzasków ponownie poderwałem się ze swojego łoża.
Bezemocjonalnie wywróciłem oczami i podszedłem do drzwi na wprost mojego pomieszczenia. Jednak, po usłyszeniu, że Kyrre nie jest tam sam, ciekawsko przyłozyłem ucho do dziurki od klucza. Rozpoznałem ten gruby, amerykański głos. Dillon. Tylko czego on chciał o piątej nad ranem? 
Postanowiłem chociaż wyłapać najważniejsze fragmenty ich rozmowy.

- ... Nie wiem, idziemy gdzieś po show? Wiesz, by się napić i te sprawy? Albo, wiem. Zabiorę Cię na panienki.
Norweg zapewne stał nieco dalej, dlatego ciężej było mi wyłapać każde z jego słów. 
Błagam.. żeby tylko nie powiedział, że chce tam iść..
- ... Nie jestem pewny.. a co zrobimy z Con'em? Jeśli się dowie, że gdzieś polazłem bez jego zgody.. wywali mnie na zbity pysk.
- A co on, Twój menager? Na miłość boską, chyba jesteś dorosły, tak? Przecież nie musi całe życie podcierać Ci tyłka. Zbuntuj się i pokaż, kto tu ma jaja, stary.
- Ta, masz rację.. ale cholernie się go boję. Niekiedy jest wobec mnie bardziej ostry niż niejedna brzytwa..
- Ogarnij się. Zachowujesz się zupełnie jak wierny kundel. Przyznaj, że Twój własny współpracownik zawrócił Ci w głowie. Myślisz, że tego nie widać?

Nastał moment ciszy. Obydwa głosy ucichły. Czyli jednak Kygo myślał, że jestem zbyt surowy? 
Może i faktycznie jestem dla niego za bardzo nadopiekuńczy.. ale taka już po prostu moja natura.

- Dobra, To chyba tyle. Przemyśl sobie to, co dzisiaj ode mnie usłyszałeś. I daj mi znać na backstage'u, gdzie idziemy. Trzymaj się. - kiedy tylko usłyszałem dźwięk zasuwanego okna, wparowałem do środka pokoju.
- Kyrre. Czego on tu chciał?

◆ K.
I znowu to samo.. niech on sobie pójdzie.. ale, cholera, to jego dom. 
Jak ja mogę wyganiać rezydującego z jego własnego gniazdka? Najwyraźniej kolejny raz byłem zmuszony stanąć w ogniu jego pytań.
- P-podsłuchiwałeś nas, tak..?
- No jasne. - odparł, mierząc mnie wzrokiem. - Jako wzrorowy pan domu powinienem zawsze wiedzieć, co się w nim dzieje. Wiecie, która jest godzina? Czego on u Ciebie szukał?
- Nieważne.. - mruknąłem. - Nie Twoja sprawa.
- Chyba właśnie moja.. - doskoczył do mnie i oplótł swoje krępkie dłonie wokół mojej szyi. - Sprowadziłeś go tutaj, prawda?!
- Nie, słowo! Nie mam z tym nic wspólnego..!
- Paktujecie za moimi plecami.. Chciałeś z nim iść! Już ja wiem, jacy są dzisiejsi młodzi faceci.. Wyżywają się na niewinnych 18-latkach i próbują je uwieść! - potrząsnął mną energiczniej, a ja poczułem, jak do oczu zaczynają ponownie napływać mi łzy. - To planujesz zrobić?! Patrz mi w oczy, do cholery, jak do Ciebie mówię!
- P-puszczaj mnie! Przecież nie powiedziałem nic takiego.!
- Miękka klucho. - mruknął i cisnął mną o ramę łóżka. - A powinienem był Cię zabić, zamiast posyłać do tego więzienia. Słaby z Ciebie kłamca, mój drogi.. Znam Cię. Z pewnością zraniłbyś kolejną.
- C-conrad.. aua.. - podniosłem się do siadu, masując zaczerwieniony kark. - Dlaczego Ty we mnie widzisz same wady, co.. Przecież jesteśmy.. przyjaciółmi..
- Odkąd przystawiłeś się do mojej siostry, nie powinieneś dłużej tak się nazywać w mojej podświadomości..
- Znowu to rozpamiętujesz? Podobno mieliśmy już nigdy więcej nie poruszać tego tematu..
- Tak, znowu.. Może gdyby ktoś, komu ufałeś, wyrządził to samo komuś z Twoich bliskich, to wtedy byś zrozumiał, jak się czuję. - I z tymi słowami opuścił mój pokój.

Zastanawiałem się, jak dużo mógł usłyszeć. Dobrze, że jednak słyszał tylko o planach pokoncertowych. Za to, co prawdopodobnie wydarzy się już tego wieczora, oberwałbym pewnie podwójnie i część zapewne dostałaby się jeszcze Dillon'owi.
Dlaczego Conrad ma taką awersję wobec dziewcząt? Każdy normalny facet lubi oglądać przedstawicielki płci przeciwnej w skąpych strojach. Chyba, że nie on. 
Albo po prostu wszystkie jego działania podejmuje po to, żeby mnie zachować przy sobie. On faktycznie się obawia, że mnie straci. Jejku.. To miłe, że komuś tak bardzo na Tobie zależy.. szkoda, że tym kimś jest Twój najlepszy przyjaciel.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz